Na jesieni 2020 roku w dniu zatrzymania Roman Giertych stracił przytomność. Miał szczęście, bo trafił do szpitala. Gdyby nie to, znalazłby się w niezłych opałach. Władza już przygotowała dla niego celę z niebezpiecznymi rzezimieszkami do towarzystwa.
Chodzą słuchy, że Jarosław Kaczyński zamierzał zneutralizować Giertycha i właśnie temu miał służyć „wjazd” do domu i zatrzymanie mecenasa 15 października 2020 roku. Romana Giertycha zatrzymało CBA na polecenie Prokuratury Regionalnej w Poznaniu. Raptem kilka dni wcześniej, bo 6 października Jarosław Kaczyński został wicepremierem nadzorującym resorty siłowe. Trudno nie podejrzewać, że oba zdarzenia są ściśle ze sobą powiązane.
CBA zatrzymało Romana Giertycha w związku ze śledztwem w sprawie wyprowadzania pieniędzy ze spółki Polnord. Miał mieć postawione zarzuty prania pieniędzy i działania na szkodę spółki.
Jak donosi serwis sluzbyspecjalne.com, adwokat miał być zatrzymany i umieszczony w celi na 48 godzin. Informator z kręgów Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego twierdzi, że lokatorami celi mieli być niebezpieczni recydywiści, których zadaniem było „dojechanie” Giertycha. Nie wiadomo czy chodziło tylko o zastraszenie, czy mecenasa miał odwiedzić „seryjny samobójca”. W razie potrzeby planowano kolejne 48-godzinne zatrzymania. Plan się nie udał, ponieważ Giertych zemdlał podczas akcji CBA i zamiast do celi, trafił na SOR.
Akcja prokuratury i CBA była niezgodna z prawem
Roman Giertych po opuszczeniu szpitala pozostał na wolności, a działania poznańskiej prokuratury i CBA sądy kilkukrotnie uznały za bezprawne. Szefostwo polskiej prokuratury ze Zbigniewem Ziobro na czele nie uznaje decyzji sądów i nie odpowiada na pytania w sprawie planów umieszczenia Giertycha w celi z groźnymi przestępcami. Prokuratura Regionalna w Poznaniu odmawia odpowiedzi na pytania i nie komentuje sprawy.
Uważamy, że współwięźniowie sami z siebie nie zrobiliby krzywdy znanemu „papudze”. W końcu on i jego koledzy po fachu wyciągają ich z tarapatów. Niestety istnieje też inna możliwość. Recydywiści z reguły nie mają nic do stracenia, a wiele do zyskania. Są przez to podatni na różne sugestie i chętnie wyświadczą „drobną przysługę”. Wygląda więc na to, że mecenas Giertych miał wiele szczęścia.