W związku z pandemiczną sytuacją w naszym kraju wiele branży znalazło się w wyjątkowo złej sytuacji finansowej. Należą do nich także przedsiębiorcy z górskich miejscowości, w obawie że nie przeżyją kolejnego miesiąca postanowili wziąć sprawy w swoje ręce.
Powstała inicjatywa Góralskie Veto, która zrzeszyła kilkuset przedsiębiorców próbujących ratować swoje biznesy. Buntują się także właściciele stoków narciarskich. Akcja Góralskie Veto ma się stać akcją ogólnopolską. W poniedziałek wieczorem w kilku miejscach na Podhalu w symboliczny sposób zostaną odpalone pochodnie, na kształt litery V, jak veto.
Lawina przedsiębiorców walczących o przetrwanie.
“Jest to ostatni moment, żebyśmy mogli tej polityce rządu, która nas po prostu wykończy, powiedzieć veto. To nieprzypadkowa analogia do liberum veto. W Rzeczpospolitej Szlacheckiej chodziło o powstrzymanie tworzenia złego prawa, a my teraz też znaleźliśmy się w analogicznej sytuacji. Powołujemy się tu na dziedzictwo liberum veto, ponieważ jeden wolny człowiek także może być strażnikiem porządku prawnego” – powiedział Sebastian Pitoń, inicjator akcji Góralskie Veto.
Dalej, słyszymy mocną wypowiedź Pitonia: “Efektem synergii uda się uruchomić lawinę nie do zatrzymania, ponieważ rząd nie ma narzędzi terroru. Urzędnicy, policjanci jadą na tym samym wózku co my i zdają sobie sprawę, że podcinają gałąź, na której wszyscy siedzimy. Politycy też nie są po to, aby niszczyć Polskę i polskość. Chciałbym, aby Polska była jednym z tych państw, tych narodów, które się przeciwstawią destrukcji spowodowanej pandemią. Przedsiębiorcy boją się nie wirusa, lecz zniszczenia podstaw swojej materialnej egzystencji.”
Przedsiębiorcy nie przeżyją kolejnego miesiąca.
Po 17 stycznia, przedsiębiorcy w obawie na brak funduszy do życia planują otworzyć swoje biznesy bez względu na ewentualne dalsze obostrzenia.
“Mamy przygotowaną ochronę prawną, konsultujemy się z kilkoma kancelariami adwokackimi, ponieważ chcemy zapewnić bezpieczeństwo przedsiębiorcom, którzy wchodzą w naszą akcję zataczającą coraz szersze kręgi. Przedsiębiorcy są tak zdeterminowani, bo zdaję sobie sprawę, że nie przeżyją kolejnego miesiąca, w związku z tym nie mają wyjścia – mówi inicjator akcji.
Zwolnienia na stokach.
Przedsiębiorcy są w strasznej sytuacji, mówią głośno że mają dość, chcą by ktoś wreszcie zaczął z nimi rozmawiać i traktował tą sytuację na poważnie. Do tej pory wysyłali pisma i prośby.
Janusz Tyszkowski, właściciel stacji Skolnity Wisła Ski & Bike Park w centrum Wisły powiedział: “Mówimy dość. Powiedziano nam, że mamy otwierać stoki a później mimo, że stosowaliśmy się do zaleceń zamknięto nas. Jesteśmy branżą, która musi się przygotowywać, naśnieżać stoki. Dzisiaj na wszystkich wyciągach pracuje ok. 1000 ludzi i będziemy musieli ich zwalniać, aby przetrwać. Na razie nie wiemy, co dostaniemy i czy będziemy mogli dalej funkcjonować.“
“W reżimie sanitarnym dawaliśmy sobie radę. Stoki nie były źródłem zakażeń. Narciarze i snowboardziści mają rękawice, zasłonięty nos i usta, to sport, którego nie da się uprawiać nie zachowując odpowiedniego dystansu. (…) to co wydarzyło się podczas skumulowania ferii do 2 tygodni widzimy wszyscy. Podczas weekendu nie dało się wyjechać z Wisły.”- dodał Tyszkowski.
Czy rząd pomoże?
Wicepremier, minister rozwoju, pracy i technologii Jarosław Gowin oraz szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk zapowiedzieli, że o godzinie 13 ma odbyć się konferencja prasową poświęcona wsparciu dla gmin położonych na terenach górskich.
- Czy Hołownia wart był KOalicjantów…
- Zmarnowany talent…
- Kamera i taniec: nowe spojrzenie na ruch i jego emocjonalny przekaz w materiałach filmowych
- Linie do produkcji pelletu – co warto wiedzieć przy projektowaniu i budowie?
- Ubezpieczenie grupowe i ubezpieczenie szkolne NNW – na co zwrócić uwagę