Machina państwa PiS ruszyła z ofensywą na Donalda Tuska, w związku z mandatem jaki otrzymał w drodze do rodzinnego Gdańska. Tymczasem w 2013 roku, były eurodeputowany, obecnie prezes TVP Jacek Kurski szalał po Warszawie z prędkością 156 km/h lekceważąc czerwone światła. W serwisie Youtube możemy znaleźć nagrania dokumentujące także wyczyny kierowcy limuzyny Jarosława Kaczyńskiego. “Niech pierwszy rzuci kamień…”
Fotoreporterzy Faktu przyłapali Kurskiego w Subaru Legacy, które zdaniem gazety Kurski pożyczył od Zbigniewa Ziobry. W opinii portalu, który jako dowód opublikował zdjęcia, Kurski pędził warszawską Wisłostradą z prędkością dochodzącą do 156 km/h, w miejscu gdzie obowiązuje ograniczenie do 80 km/h.
Zdarza mi się przekraczać prędkość i łamać przepisy – powiedział “Faktowi” Jacek Kurski, nie krępując się zbytnio swoimi poczynaniami za kierownicą.
Tabloid podliczył, że w sumie polityk w czasie takiej jednej przejażdżki samochodem zebrałby 16 punktów karnych i dostał 1000 złotych mandatu.
W 2017 roku po stłuczce – Kurski uciekł do lasu
Tuż po zakończonym festiwalu w Opolu – limuzyna, której Kurski był pasażerem, podczas zawracania uderzyła w inne auto. Prezesowi telewizji publicznej nic się nie stało, jednak po całym zdarzeniu zdecydował się uciec do lasu.
Według informacji “Faktu”, Jacek Kurski nie chciał, aby go rozpoznano i po zderzeniu uciekł do lasu. Przy rozbitym aucie pozostał jego kierowca. – Kurski między drzewami skrył się i obserwował drogę. Czekał na drugi samochód, który nadjechał po kilkunastu minutach – mówił jeden ze świadków.
Tymczasem premier Tusk błyskawicznie zareagował na doniesienia, bijąc się w pierś
Jest przekroczenie przepisu drogowego, jest kara zatrzymania prawa jazdy na 3 miesiące plus 10 punktów i mandat. Adekwatna. Przyjąłem ją bez dyskusji – napisał przewodniczący PO na Twitterze.