Jak podaje “Gazeta Wyborcza” Komenda Główna Policji ma nie lada problem z kadrami, które miały by zabezpieczać marsz 11-go listopada. “Wolę dziesięć razy ochraniać kobiety ze strajku kobiet niż bojówkarzy ze Straży Narodowej” – powiedział Gazecie jeden z funkcjonariuszy prewencji. Z informacji, które podawaliśmy w zeszłym tygodniu wynika, że dla funkcjonariuszy przeznaczona jest dodatkowa pula premii, jednak to zdaje się nie przekonywać mundurowych. “W większości będziemy na L-4. Niech politycy sami ochraniają takie wydarzenia. Najpierw doprowadzają do konfliktów, żebyśmy my stali się później mięsem armatnim” – dodał jeden z policjantów.
Prezydent Rafał Trzaskowski zadeklarował, iż z powodów epidemicznych Marsz Niepodległości jako wydarzenie cykliczne – nie może się odbyć. Po tych słowach wśród rzeszy prawicowych działaczy pojawił się wielki szum.
„Wydarzenie jest zgłoszone, więc jako miasto możemy podjąć kroki. W pandemii, gdy mamy negatywną opinię Sanepidu, zawsze zakazujemy zgromadzeń i do tej pory sądy te zakazy podtrzymywały. Wyjaśniam też, że w sytuacji wydarzeń spontanicznych rozwiązać je może Policja, nie urząd” – napisał na Twitterze Rafał Trzaskowski.
Policjanci nie wiedzą na czym stoją
Niejasna sytuacja z marszem powoduje nerwowe reakcje policji.
Z jednej strony dostajemy sugestie od władz Warszawy, że będą nalegać, abyśmy marsz rozwiązali, a z drugiej mamy sugestie od władz państwowych, aby na narodowców spoglądać pobłażliwie. Tu już więc nie chodzi o bezpieczeństwo, ale o politykę. W tej sytuacji najlepiej pozostać w domu – słyszymy od warszawskich policjantów.
Duża ich część nie zamierza ochraniać marszu i przyznaje wprost, że pójdzie na zwolnienie chorobowe. Oprócz nacisków politycznych boją się też o zdrowie.
Nie chodzi tylko o nas samych. Za każdym razem, jak wracamy z zabezpieczenia protestów, boimy się, że zakazimy żony i dzieci. Poza tym w marszu 11 listopada nie będą szły mamy ze strajku kobiet, tylko kibole zdolni do wszystkiego – dodaje jeden z nich.
źródło: wyborcza.pl