fbpx

Zabić wilka. Dlaczego Miko i Kosy musiały zginąć cz 1.


Subksrybuj nas na Google News
[boombox_dropcap style=”primary” font_size=”70px” color=”red”
class=”class-name”] Z [/boombox_dropcap]

ginęły dwa wilki ,wspaniałe zdrowe osobniki. Zostały zabite, mimo że gatunek jest pod ścisłą ochroną. Miko i Kosy ,oba miały założone nadajniki teledetekcyjne GPS/GSM, których nie sposób było nie zauważyć. Tylko dzięki nadajnikom, dzięki stowarzyszeniu dla Natury ,,Wilk” ,opinia publiczna dowiedziała  się  o śmierci. Wszystko wskazuje na to ,że oba zginęły  z ręki myśliwego. Jeden z nich  był  u progu założenia rodziny, drugi osierocił szczenięta. Dlaczego te wilki były takie ważne.

Historia Miko

Historia tego wilka, jest jak materiał na dobry scenariusz filmowy. Zaczyna się  wieczorem 3 lutego…W wypadku samochodowym na drodze krajowej koło Ciechocinka został potrącony wilk. Marcin Kostrzyński to znany miłośnik przyrody filmowiec w weekend, kiedy doszło do wypadku miał pokaz swoich filmów w Aleksandrowie Kujawskim. 

Przez osoby będące wcześniej na jego pokazie, zaniepokojone losem wilka, poprzez wspólnych  znajomych, wiadomość do niego On z kolei, zaalarmował członków Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”. Jej członkowie błyskawicznie się spakowali i udali w podróż. Sabinie Nowak, Michałowi Figurze i Robertowi Mysłajkowi towarzyszyła bielska weterynarz Izabela Całus, pokonali ponad tysiąc kilometrów, żeby uratować  wilka….

To wręcz szalona historia. – Za nami 36 godzina bez snu i 1200 kilometrów podróży – mówią działacze stowarzyszenia „Wilk” 

Byliśmy w ciągłym kontakcie z Marcinem Kostrzyńskim, który stał nad poturbowanym wilkiem i bronił go z ogromną determinacją przed myśliwymi, próbującymi wilka dobić. W międzyczasie dziewczyny z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Głuszynku dały nam znać, że jadą na miejsce, by pomóc. Po dotarciu relacjonowały stan wilka i postępowały zgodnie z instrukcjami lekarz weterynarii. Pełniły przy nim wartę aż do naszego przyjazdu o 3.30 rano. Wilk, który ze względu na sąsiedztwo Torunia otrzymał imię Mikołaj, w skrócie Miko, został starannie przebadany przez Izę. Nic nie wskazywało na poważniejsze obrażenia, potrzebne było jednak miejsce, gdzie mógłby w spokoju wydobrzeć – relacjonują całą akcję członkowie stowarzyszenia.

A niewiele brakowało, żeby po wypadku wilk pożegnał się z życiem.

– Jeden z myśliwych podszedł, kopnął zwierzę, a gdy się nie ruszyło stwierdził, że wilka trzeba dobić – mówił nie kryjąc wzburzenia Marcin Kostrzyński. – Nie zgodziłem się na to i zwróciłem uwagę, że wilki są pod ochroną.

Okres rehabilitacji Miko

Zdecydowano, że najlepszym rozwiązaniem będzie przetransportowanie go do prowadzonego przez leśników z Nadleśnictwa Olsztynek – Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt w Napromku, w którym znajduje się specjalistyczna zagroda do rehabilitacji wilczych pacjentów.

Fot. Agnieszka Jurkiewicz, Tomasz Kowalewski

Wilk szybko został przewieziony do specjalistycznego, leśnego ośrodka

Fot Stowarzyszenie dla natury

Następnego dnia rano, w niedzielę, leśnicy przyjęli nowego pacjenta. Zostały pobrane próbki krwi do analizy, a Stowarzyszenie dla Natury „Wilk” zaopatrzyło basiora w nadajnik teledetekcyjny. Ponieważ wilka znaleziono w okolicach Torunia, to otrzymał imię Mikołaj, w skrócie Miko.

Fot. A. Jurkiewicz, T. Kowalewski 

Mikołaj już ma założony nadajnik. 

 W tym czasie pensjonariuszką ośrodka była około 10-miesięczna wadera. Młodą wilczycę przyprowadził na smyczy do siedziby Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Białymstoku anonimowy mieszkaniec tego miasta. Twierdził, że znalazł ją na ulicy podczas spaceru z psem. Zwierzę trafiło do Napromka, bo jest to jedyny w północnej Polsce ośrodek dysponujący wolierami do rehabilitacji wilków.

Jak powiedział szef ośrodka w Napromku, leśniczy Lech Serwotka, wilczycę poddano obserwacji, ponieważ podejrzewano, że mogła zostać zabrana z lasu jako szczenię przez ludzi, którzy – wbrew prawu – przetrzymywali ją w niewoli i próbowali oswoić. Dlatego sprawdzano, czy nie zatraciła wilczych instynktów samozachowawczych: 

– Na szczęście okazało się, że nie. Unika kontaktu z człowiekiem, boi się, co daje nadzieję, że poradzi sobie w naturalnym środowisku. Nazwaliśmy ją Harda, bo jest bardzo charakterna. Nawet podanie jej środków uspokajających przed podróżą sprawiało sporo problemów – mówił.

Leśniczy podkreślił, że dla niego i współpracowników ośrodka w Napromku dzień, w którym będą mogli przywrócić środowisku wilki, jest niezwykle ważny. Przypomniał, że wbrew pokutującym jeszcze stereotypom te drapieżniki pełnią niezwykle pozytywną rolę w przyrodzie i w żaden sposób nie stanowią zagrożenia dla ludzi. 

Uratowany wilk Miko wrócił do podtoruńskich lasów. Ma towarzyszkę! W jakim stanie jest zwierzę? Zobaczcie galerię zdjęć!
Fot : Stowarzyszenie dla natury

Miko i Harda były mieszkały w Napromku w sąsiednich zagrodach, żeby mogły się ze sobą poznać i oswoić. Ich opiekunowie liczyli, że dzięki temu Mikołaj i Harda ułożą sobie wspólne życie na wolności, a w przyszłości założą watahę, czyli grupę rodzinną:

– Samica jest jeszcze bardzo młoda i nie miała szansy nauczyć się od swoich rodziców bycia drapieżnikiem i aktywnym myśliwym. A ponieważ Mikołaj jest wilkiem na tyle doświadczonym, że na pewno nie ma problemów z polowaniem i zdobywaniem pokarmu, to mamy nadzieję, że będą trzymać się razem – powiedziała dr Sabina Nowak ze Stowarzyszenie dla Natury „Wilk”

70635255_1220551388129543_2329841864829566976_n.jpg
fot. Tomasz Kowalewski

Zwierzęta zostały wypuszczone w sercu Puszczy Bydgoskiej, z dala od miejsca znalezienia. Na szyi noszą nadajniki, dzięki czemu można śledzić ich pozycję.

„Miko, choć był po przejściach, był w świetnej formie. W marcu tego roku zdecydował się na dyspersję – wędrówkę celem założenia rodziny” – opowiada dr hab. Nowak. 

Z Puszczy Bydgoskiej Przewędrował kilkaset kilometrów do lasów około Olesna i Kluczborka. Niestety, 13 września tego roku dowiedzieliśmy się, że Miko został zastrzelony niedaleko Kluczborka. Kiedy nadajnik wysłał sygnał  alarmowy  ruszyły poszukiwania . Nadajnik znaleziono zakopany  w lesie, w pobliżu  na polu otoczonym  ambonami,ciało wilka..  

Śmierć Miko

Miko  został zastrzelony 14 sierpnia w nocy koło wsi Biadacz, niedaleko Kluczborka, na polu otoczonym trzema ambonami, na terenie obwodu łowieckiego nr 153, dzierżawionego przez KŁ nr 9 Brzezina w Opolu (Zarząd Okręgowy PZŁ Częstochowa).  

Ostatni namiar mamy z ok. godz. 1 w nocy, gdy był jeszcze żywy. Z polany, przy której stoją myśliwskie ambony. Późniejszy sygnał wskazywał już na to, że zwierzę nie żyje i do rana leżało w pobliżu okolicznej drogi. Potem na cztery dni w ogóle straciliśmy sygnał” – mówi dr Sabina Pierużek-Nowak.. Kiedy złapano go ponownie, to udało się znaleźć tylko obrożę.

„Przypuszczamy więc, że przez ten czas martwy Miko był ukrywany, ucięto mu głowę i zdjęto obrożę, a samo ciało zabrano. Co ciekawe, obroża została zakopana na terenie sąsiedniego koła łowieckiego, pewnie po to, by zrzucić na nie winę za zdarzenie” 

.

https://oko.press/images/2019/09/miko2.jpg
Obroża telemetryczna Miko, którą zakopał najpewniej zabójca wilka. Fot. Stowarzyszenie dla Natury „Wilk” / Facebook

Obroża telemetryczna Miko, którą zakopał najpewniej zabójca wilka. Fot. Stowarzyszenie dla Natury „Wilk” / Facebook

Obrożę zakopano w lesie na terenie obwodu nr 24 należącego do KŁ nr 1 Szarak w Kluczborku (Zarząd Okręgowy PZŁ Opole) niedaleko Lasowic Wielkich

Historia Kosego

Wilk z założoną obrożą, foto: Paweł Marczakowski ,źródło: http://roztoczanskipn.pl
Wilk z założoną obrożą, foto: Paweł Marczakowski ,źródło: http://roztoczanskipn.pl

Pierwszy wilk z Roztoczańskiego Parku Narodowego który był  monitorowany za pomocą obroży z systemem GPSW Roztoczańskim Parku Narodowym od ponad 4 lat prowadzone są badania żyjących tam wilków i rysi,  prowadzone są prace, których celem jest odłowienie i zaopatrzenie niektórych osobników w obroże GPS/GSM.

“.. Obrożę telemetryczną. otrzymał rozmnażający się samiec z grupy rodzinnej wilków, która co roku wychowuje potomstwo w RPN. Kosy, bo tak go nazwaliśmy, jest zdrowym, bardzo dużym, około 6. letnim wilkiem. Po oznakowaniu obrożą wilk dołączył do swojej rodziny, czyli do partnerki, którą nazywamy Debra oraz ich zeszłorocznych szczeniąt.” – informowali specjaliści zajmujący się tym tematem w RPN.

Uzyskane dzięki nadajnikowi dane  miały pozwoli lepiej poznać zachowania i wymagania przestrzenne grup rodzinnych wilków (wielkość terytoriów, miejsca rozrodu i wychowu młodych, aktywność dobową i sezonową, trasy wędrówek i wiele innych) i przede wszystkim umożliwić  skuteczniejszą ochronę, nie tylko samego gatunku, ale też jego najistotniejszych siedlisk.

Kosy został zastrzelony 12 września wcześnie rano – z ambony myśliwskiej, po tym jak wyszedł na pole sąsiadujące z parkiem narodowym  poinformowało Stowarzyszenie dla Natury “Wilk”  

Wilk Kosy, samiec rozmnażający się w grupie rodzinnej żyjącej w Roztoczańskim PN, wychowujący w tym sezonie szczenięta, któremu wspólnie z pracownikami RPN założyliśmy obrożę GPS/GSM, został zastrzelony w czwartek wcześnie rano, z ambony myśliwskiej, chwilę po wyjściu na pola sąsiadujące z parkiem narodowym – informuje Stowarzyszenie. 

Zdarzenie miało miejsce na terenie obwodu łowieckiego nr 280, dzierżawionego przez Koło Łowieckie nr 59 „Słonka” w Zwierzyńcu (Zarząd Okręgowy PZŁ w Zamościu). Obficie krwawiąc, resztką sił dobiegł pod osłonę drzew i tam padł. Kosy był sześcioletnim, ponad 40 kg samcem, największym jakiego nagrywaliśmy na wideopułapkach na Roztoczu, był w wyśmienitej kondycji.

Ten wilk był ponadto troskliwym ojcem, regularnie wracał z polowań do swoich szczeniąt z pokarmem. Debra, matka szczeniąt została teraz bez partnera i najważniejszego dostarczyciela pokarmu dla swoich czteromiesięcznych młodych.

„Dzięki obroży telemetrycznej wiemy, że jeszcze wczoraj przyniósł swoim młodym pokarm. Ponieważ go zastrzelono, to osierocone szczenięta straciły dostarczyciela pożywienia, bo taka jest rola ojca w grupie rodzinnej” – mówi dr Sabina Pierużek-Nowak.

Jego brak odbije się poważnie na przeżywalności szczeniąt. Mówiąc po ludzku, można się spodziewać że część młodych padnie z głodu” – dodaje badaczka.

Dlaczego Miko i Kosy zginęły ?

Wilk szary jest  w Polsce objęty ścisłą ochroną – od 1995 roku w części kraju, a od 1998 roku na całym obszarze – co oznacza, że nie można na nie polować.. Szacuje się, że całym kraju żyje około 1 tys. wilków. Poszczególne watahy liczą zwykle po 4-6 osobników i użytkują terytoria łowieckie o powierzchni 200-300 km kw

Powrót wilka do polskich lasów to właśnie skutek objęcia tego gatunku pełną ochroną. Wilki pojawiają się w nowych regionach, przywracają naturalny porządek w świecie przyrody, stając się czynnikiem regulującym liczebność gatunków łownych. Również tych, na które polują  myśliwi.

Wilk jest więc  dla nich naturalnym konkurentem 

Populacje saren zmalały do tego stopnia, że w tym roku niektóre koła łowieckie chcą ograniczyć lub wręcz wstrzymać ich odstrzał. Oddziaływanie wilków na jelenie i daniele jest również widoczne” –  w 2017 r. dyrektor jednej z Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych.

Są też pewnie i tacy myśliwi, którzy po prostu marzą o zapolowaniu na tego legendarnego drapieżnika…

Stąd kampania o rzekomym zagrożeniu ze strony wilków….  cdn


Like it? Share with your friends!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments