Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że polityka polska działała stabilnie i nic szczególnie groźnego jej nie zagraża. Gospodarka rozwijała się dynamicznie, a płace i świadczenia socjalne rosły. Dzisiaj, z tamtego, szybko rozwijającego się kraju nie zostało nic.
Polska jest obecnie jednym z najbardziej „chorych” krajów w Europie pod względem całkowitej liczby nowo zakażonych wirusem Covid-19. Powodów takiego stanu rzeczy jest wiele, a prawie wszystkie są w jakiś sposób związane z polityką i niską jakością administracji państwowej.
Wiosenny lockdown
Kiedy nadeszła pierwsza fala epidemii Covid-19, rząd zareagował twardymi środkami, w wyniku których zamknięto place zabaw, szkoły, plaże i lasy a granice państwa zostały zamknięte na zewnątrz. Społeczeństwo, które pamięta dobrze czasy przed 1989 rokiem, nie miało większego problemu z powszechnymi restrykcjami, zamkniętymi granicami i twardą ręką rządzącą niczym w stanie wyjątkowym, choć stanu takiego nie wprowadzono.
Druga fala a wybory prezydenckie
W związku z ostrzeżeniami o nadejściu drugiej fali jesienią, rząd mógł wykorzystać, tę wiedzę do ratowania upadającej gospodarki, jednak zbliżające się wielkimi krokami wybory prezydenckie, dla premiera i ekipy rządzącej były ważniejsze, niż zdrowie i życie milionów Polaków.
Pewne jest, że premiera, który latem objął rolę naczelnego epidemiologa i namawiał opinię publiczną do masowego uczestnictwa w wyborach zapewniając przy tym, że epidemia jest w odwrocie, można porównać do wypowiedzi innych światowych populistów, takich jak prezydenci Donald Trump, czy Jair Bolsonaro.
Praworządność, fundusze a sprawa polska
Nie ma sensu wyliczać wszystkich momentów, w których można było jeszcze użyć hamulca bezpieczeństwa. Niesławna decyzja Trybunału Konstytucyjnego podjęta na wniosek naczelnego wodza RP rozpętała burzę, która może okazać się początkiem końca tej władzy. Zapowiadane butnie weto unijnego budżetu, gdy w jego skutek zabraknie funduszy dla upadających przedsiębiorstw i zwykłych obywateli dolało oleju do ognia i może skończyć się galopującym kryterium ulicznym, jakiego Polska nie widziała od ponad trzydziestu lat.
Częścią naszego problemu jest zatem wirus masowej niekompetencji rządzących oraz ogólnie słabe państwo i jego administracja, wyrażana także podczas brutalizacji działań policji tłumiącej trwające od ponad miesiąca protesty kobiet, podczas gdy na polu walki z pandemią porażka władzy przybiera coraz to większy rozmiar.
Grzegorz Adamczewski