Roman Giertych poinformował na Twitterze, że złoży pozew do sądu w związku z sugestiami wicepremiera Kowalczyka, że podsłuchy mecenasa, wynikały z podejrzenia iż może on być terrorystą. Prawnik zastrzega, że Kowalczyk ma 24 godziny na publiczne wycofanie się z “insynuacji”.
Kowalczyk udzielił szerokiego wywiadu w “Rzeczpospolitej”. Zapytany o sprawę podsłuchów Pegasusem odpowiedział, że jest to “nadmuchany temat”, a wszystkie czynności związane z inwigilacją “osób podejrzanych” były oparte o nakazy sądowe.
– Służby operacyjne za zgodą sądu prowadzą takie działania operacyjne na całym świecie, w Polsce również. Cieszę się, że mają taką możliwość, bo czuję się dzięki temu bezpieczny, że terroryści też są podsłuchiwani. Nie ma powodów, żeby się niepokoić – stwierdził wicepremier w rozmowie z “Rz”.
– Szef kampanii wyborczej opozycji, mecenas i prokurator to nie są terroryści – zagaił redaktor.
– Jeśli była podsłuchiwana pani prokurator, czego nie wiem, bo różne rzeczy można wymyślać, to co miała wspólnego z kampanią wyborczą? Nic – rzucił wicepremier.
Giertych nie rychliwy, bo życzliwy
– Pan wicepremier Kowalczyk zasugerował dzisiaj, że podsłuchiwano mnie jako terrorystę. Ma 24 h na przeprosiny. Później pozew i akt oskarżenia o zniesławienie. To ultimatum jest przejawem życzliwości. Normalnie od razu poszedłbym do sądu, ale Kowalczyk mi jeszcze nie podpadł – napisał mecenas na Twitterze.