Mateusz Morawiecki wygłosił świąteczne orędzie wielkanocne, w którym poruszył wiele ciężkich tematów. Nie zabrakło wojny, inflacji, zagrożeń płynących z Rosji. Premier nie byłby sobą, gdyby nie zaatakował też naszych zachodnich sojuszników. Padły sugestie o finansowanie reżimu, poprzez kupowanie surowców energetycznych. Problematycznie zaczyna się w momencie, kiedy przyjrzymy się jego ostatniemu głosowaniu w sejmie w tej sprawie. Morawiecki był przeciwny nałożeniu embarga na rosyjski gaz!
Mateusz Morawiecki nie przez przypadek ma problemy z wiarygodnością. Konsekwentnie pracował na taki wizerunek, m.in. będąc kilkukrotnie karanym sądownie za publicznie głoszone kłamstwa. Wojna na Ukrainie dała asumpt do tego, żeby zwalić wszystkie niepowodzenia rządu na prezydenta Rosji. Przysłowiowa “wina Tuska” stała się teraz “winą Putina”. To właśnie jego określono winowajcą wysokiego wzrostu cen, mimo że trwa to od długiego czasu przed rozpoczęciem agresji. Jednak najbardziej kontrowersyjny fragment dzisiejszego orędzia dotyczy wprowadzenia sankcji. – Patrząc na rosyjskie bestialstwo w Buczy, Kramatorsku, Hostomelu, Mariupolu, Irpieniu, trzeba sobie powiedzieć wprost, że Europa nie robi wszystkiego, co powinna. Obecne sankcje są zdecydowanie zbyt łagodne – rzucił szef rządu.
Przy okazji pominął postawę swoich najbliższych sojuszników – Orbana i Le Pen, którzy nie ukrywają, że stoją po stronie Putina w tym konflikcie. Kontrowersje budzi zwłaszcza udział w madryckiej konferencji partii prawicowych, tuż przed rozpoczęciem wojny. Jednak to jest nic przy niedawnym głosowaniu sejmowym w sprawie sankcji na rosyjski gaz. Morawiecki był przeciwny ich nałożeniu, podobnie jak cała Zjednoczona Prawica! W takim razie, jaki mandat do krytykowania innych ma teraz premier? Żeby zmieniać świat, może warto byłoby zacząć od siebie? Fakty są takie, że w chwili obecnej jesteśmy jednym z największych importerów rosyjskich surowców w Unii Europejskiej.