[boombox_dropcap style=”primary” font_size=”70px” color=”red”
class=”class-name”] M [/boombox_dropcap]
ON ujawnia na senackiej komisji kwotę przewidzianą na działalność podkomisji ds. ponownego zbadania katastrofy w Smoleńsku. W 2020 r. będzie to 2,7 mln. zł
O działaniach podkomisji smoleńskiej ostatnio dowiadujemy się tylko raz w roku, kiedy słyszymy ile pochłania kolejnych milionów złotych.
Wszystko tajne
Sekretariat komisji mieści pod adresem co siedziba Departamentu Wojskowych Spraw Zagranicznych MON, jedna od dawna nikogo z komisji tam nie widziano. Tak samo tajne, jak rozlokowanie podkomisji, jest to, kto jest teraz jej członkiem. Marta Palonek, podpisująca się jako sekretarz komisji, nie chce podać jej składu.
– Te decyzje Macierewicza były nagięciem prawa, by powołać ciało polityczne, podkomisję, która stała się ważniejsza niż komisja. System badania wypadków lotnictwa państwowego został rozmontowany – mówi Tomasz Siemoniak, były minister obrony narodowej.
Tajne badania, tajne śledztwo, pieniądze publiczne
Chodzi o zlecone przez komisję smoleńską badania, jakie przeprowadzał na lotnisku w Mińsku Mazowieckim pięcioosobowy zespół z Uniwersytetu Wichita w stanie Kansas (USA). Kierował nim dr Gerardo Olivares, dyrektor Laboratorium Dynamiki Katastrof i Modeli Komputerowych Narodowego Instytutu Badań Lotniczych mieszczącego się na tym uniwersytecie. W Mińsku skanowali oni z dokładnością do jednej tysięcznej milimetra całą powierzchnię bliźniaczego samolotu Tu-154M z numerem bocznym 102. Ma to posłużyć do sporządzenia komputerowej symulacji ostatnich minut lotu.
Ile zawarto podobnych umów i kontraktów, z kim, na co i za ile – nie wiadomo. Na razie komisja smoleńska robi wszystko, by ta wiedza nie wyszła na jaw. Prawie dwa lata trwał proces przed Wojewódzkim, a potem Naczelnym Sądem Administracyjnym w sprawie o bezczynność komisji na wniosek o udostępnienie skanów umów cywilnoprawnych.
W czerwcu 2019 r. były szef MON Antoni Macierewicz grzmiał w Sejmie do posłów Platformy Cezarego Tomczyka i Pawła Suskiego: – Będą panowie siedzieć! To już zapowiadało ciekawy rozwój wydarzeń, jednak to, co zobaczyli politycy opozycji w miejscu przesłuchania przerosło ich wszelkie oczekiwania.
Gdzie “spotyka” się podkomisja
Już samo miejsce, gdzie proceduje komisja, robi wrażenie. Macierewicz postanowił bowiem, że będzie wyjaśniał okoliczności katastrofy smoleńskiej w jednym z oddziałów Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych przy ul. Kolskiej w Warszawie. – Ogrodzenie oplata drut kolczasty, w sąsiedztwie jest izba wytrzeźwień i cmentarz – relacjonuje poseł Suski.
Oprócz wartowników i Macierewicza, nie ma tam nikogo, a pomieszczenia, gdzie miały trwać prace, nie noszą znamion prowadzenia jakichkolwiek badań czy dokumentacji.
Przesłuchanie Posła Tomczyka
Ku zdziwieniu posłów – nie przesłuchiwała ich komisja, tylko Macierewicz we własnej osobie. – Siedzieliśmy naprzeciw siebie sami, w pokoju, który miał jakieś osiem metrów. Dzielił nas długi stół, na sześć osób. Nikt nie protokołował, jedynie były szef MON wyciągnął dyktafon i nagrywał – mówi Suski. – Kiedy zapytałem, czy też mogę nagrywać, nie pozwolił – dodaje.
Przed przesłuchaniem poprosił, żeby szef komisji pokazał mu legitymację. – Macierewicz podszedł do szafy, wyjął z niej plik pustych, niewypełnionych legitymacji, poszedł na korytarz i jeden z druczków sam sobie wypisał długopisem – opowiada poseł. Kiedy zwróciłem mu uwagę, że tak nie można, zapewniał, że legitymację ma od stycznia 2018 r. Nie pozostało mi nic innego, jak się zaśmiać – relacjonuje parlamentarzysta.
Największy szok wywołały jednak u polityków opozycji obrazy, które przystrajają pomieszczenie przesłuchań podkomisji. – W pokoju przesłuchań wisiały obrazy przedstawiające tupolewa, który ulega destrukcji. Pod nimi napisy: „Upadek” i „Rozpad”. Dziwne miejsce – zauważa Tomczyk.
Po co zostali wezwani?
To pytanie pozostaje otwarte. – Gdy zapytałem, dlaczego w Sejmie zapowiadał, że pójdę siedzieć, zaprzeczył, jakoby kiedykolwiek z jego ust padły podobne słowa. A przecież są świadkowie i nagranie. Nic z tego nie rozumiem – powiedział Tomczyk po przesłuchaniu.
Złośliwi mówią, że w ten sposób Macierewicz chciał przypomnieć zarówno kolegom politykom, jak i Polakom, że jego podkomisja wciąż istnieje. Tylko czemu wciąż nie wiemy co, krok po kroku, wydarzyło się 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem? Przecież to właśnie miała wyjaśnić
Kosztów coraz więcej efekty nieznanie
W listopadzie ubiegłego roku poseł KO Krzysztof Truskolaski zwrócił się do ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka z pytaniami dotyczącymi działalności podkomisji smoleńskiej. Parlamentarzysta chciał wiedzieć m.in. jakie są łączne koszty funkcjonowania podkomisji od dnia jej powołania, jak przebiegały prace podkomisji i jaka jest kwota wynagrodzenia uzyskiwanego przez członków podkomisji.
“Udostępnianie wyników badań okoliczności i przyczyn zaistniałych wypadków oraz incydentów lotniczych, zebranych podczas prowadzenia badania zdarzenia, w celach innych niż zapobieganie wypadkom i incydentom lotniczym, może być dokonane wyłącznie na potrzeby postępowania przygotowawczego, sądowego lub sądowo-administracyjnego za zgodą sądu” – napisał Wojciech Skurkiewicz.
Źródło Wprost.pl , Senat.