[boombox_dropcap style=”primary” font_size=”70px” color=”red”
class=”class-name”] P [/boombox_dropcap]
olska to jeden z najbardziej zadłużonych krajów rozwijających się – zagraniczne długi naszego państwa w relacji do PKB przekracza 50 procent. Choć obcojęzyczne media biją na alarm, to polscy eksperci uspokajają. Optymistycznie w przyszłość spogląda także Ministerstwo Finansów, które obiecuje, że sytuacja ulegnie poprawie. Niestety, prawda jest taka, że bardziej zadłużone od Polski są już tylko Węgry i Turcja.
CO TO JEST DŁUG PUBLICZNY?
Dług publiczny to dokładnie zadłużenie sektora publicznego danego kraju. Przy obliczaniu zadłużenia bierze się pod uwagę wartość:
- zaciągniętych przez kraj pożyczek i kredytów,
- zobowiązań finansowych, których termin płatności już minął (o ile nie zostały przedawnione/umorzone),
- przyjętych depozytów,
- wyemitowanych papierów wartościowych (np.: obligacji skarbowych),
- innych długów, które wynikają z konkretnych ustaw, orzeczeń sądu albo decyzji administracyjnych.
Jest to uregulowane ustawowo. Skład długu publicznego wskazany jest w Ustawie o finansach publicznych. Temu tematowi poświęcony jest cały drugi dział tego aktu prawnego.
Dług publiczny nie jest jednak niczym złym, o ile nie jest zbyt duży.
Zadłużone jest praktycznie każde państwo świata poza Hong-Kongiem (według Międzynarodowego Funduszu Walutowego). W Europie również każde państwo posiada mniejszy lub większy dług publiczny. Polska niestety plasuje się w tej drugiej grupie.
Kwota zadłużenia Polski przekroczyła bilion złotych i wciąż rośnie. Jednak nie sama liczba jest najważniejsza, a fakt, że w którymś momencie te pieniądze trzeba będzie zwrócić.
DŁUG PUBLICZNY W POLSCE 2019
Na początku 2019 roku dług Polski przekroczył bilion złotych. W przeliczeniu na jednego mieszkańca Polski zadłużenie na dzień 10 czerwca wynosiło dokładnie 27 855 zł. Była to kwota o trzy tysiące wyższa niż w roku 2015, w którym Prawo i Sprawiedliwość objęło władzę w Polsce.Dokładnie na koniec pierwszego kwartału 2019 roku dług Polski wynosił 1 005 260 400 000 zł.
Tempo zadłużania naszego kraju jest zatrważające.
Wzrost długu o 21 miliardów 940 milionów złotych na przestrzeni trzech miesięcy oznacza, że nasz kraj w okresie od 1 stycznia 2019 roku do 31 marca 2019 roku był zadłużany
w tempie 232 miliony na dzień.
Od 2016 roku skala zadłużenia Polski jest ogromna, ponieważ niebezpiecznie zbliżała się do granicy biliona złotych. Po jej przekroczeniu w 2019 roku niektóre partie postulowały, by w konstytucji znalazł się zapis o zakazie nieuzasadnionego zadłużania państwa. “Nie wiadomo jakim prawem PiS zadłuża pokolenie naszych dzieci i naszych wnuków, PiS zadłuża Polskę w tempie zastraszającym. Budżet, który PiS chce uchwalić na 2017 rok przewiduje 60 miliardów deficytu, to jest najwyższy deficyt w historii III RP
– już w 2016 roku zagrożenie wskazywał wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka z partii Kukiz’15
Wysokie zadłużenie kraju hamuje jego wzrost gospodarczy
Problemem Polski, z którym nie borykają się inne europejskie kraje, jest także konieczność ciągłego dbania o spłatę długu, co w dużym stopniu hamuje potencjalne inwestycje. Wzrost gospodarczy naszego kraju jest wstrzymywany przez przyrost długu publicznego.Trudno zatem myśleć o inwestycjach na miarę tych, które podejmowane są w Europie zachodniej, jeżeli tak duża część z budżetu państwa jest przeznaczana na obsługę długu i spłatę odsetek, które z roku na rok są coraz wyższe.
Ponadto polskiemu długowi publicznemu nie służy także polityka gospodarcza państwa. Wiele krajów zachodnioeuropejskich od wielu lat wdraża różne reformy, które mają służyć oszczędzaniu, a nie pogłębianiu zadłużenia. W Polsce niestety dług – zamiast być spłacany – rośnie w milionach złotych rocznie. Choć polski PKB rośnie, to – według najnowszych danych – nasz kraj zalicza się do grona najbardziej zagrożonych krajów rozwijających się. Wszystko dlatego, że relacja długu zagranicznego do PKB jest bardzo wysoka. Przekracza 55 procent. Gorzej, niż w Polsce sytuacja wygląda jedynie na Węgrzech (64 proc.) i w Turcji (68 proc.). To nie wszystko – statystycznie lepiej od nas ma się Argentyna, choć to kraj pogrążony w poważnym kryzysie.
Bloomberg ostrzegał ! Nie posłuchaliśmy
W rankingu Bloomberga w 2018 roku Polska została zaliczona do najbardziej zadłużonych krajów rozwijających się na świecie. Zagraniczne zadłużenie (państwa i firm) przekracza u nas 50 proc. PKB. Gorzej jest tylko na Węgrzech i w Turcji.
Trend zadłużania się w obcej walucie Bloomberg ocenia jako “niepokojący”.
“Po raz kolejny ignoruje się historię wcześniejszych kryzysów, zadłużenia się krajów latynoamerykańskich z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, azjatyckiego kryzysu finansowego lat dziewięćdziesiątych czy bankructwa Argentyny sprzed kilkunastu lat” –
czytamy w ocenie analityków agencji Bloomberg.
Na co wydajemy pożyczone pieniądze? Przede wszystkim na 500 plus.
„Zadłużyliśmy się, bo chcemy promować dzietność
’- mówi premier Morawiecki.
Czy Polska będzie ,,drugą Grecją”?
Poziom długu może się wahać, może być nawet bardzo wysoki i nie stanowić dla rządzących żadnego problemu. Zagrożenie pojawia się dopiero podczas załamania koniunktury. Grecja przed kryzysem również miała bardzo wysokie poziomy długu publicznego, ale dopiero krach spowodował, że stał się on dla Greków gigantycznym obciążeniem.
Swego czasu premier Mateusz Morawiecki w trakcie przemówienia na zjeździe Klubów „Gazety Polskiej” porównywał Polskę do starożytnej Grecji
„To my jesteśmy spadkobiercami starożytnych Greków, Greków wolności, greckiej demokracji, dlatego właśnie bronimy konstytucji przed tymi, którzy chcą ją łamać” – tak przekonywał z mównicy premier Mateusz Morawiecki.
„A więc teraz będzie bój o wszystko, jak tamta bitwa pod Salaminą i my mamy mniejsze środki niestety, jak ówcześni Grecy również, jak inni spadkobiercy wolności” –
mówił premier.
Powtórzę za Hanną Lis
Obawiam się, że w tempie w jakim PiS zadłuża PL, możemy zostać spadkobiercami Greków całkiem nowożytnych.
Rząd powinien się zdecydować na cięcia i radykalną naprawę finansów publicznych. Inaczej grozi nam los Grecji.
W opinii prof. Witolda Orłowskiego przez decyzje, które w ostatnich miesiącach podejmują politycy, Polsce udało się “wejść na ścieżkę grecką”.
– Czy będziemy, jak Grecja, posuwać się tą ścieżką dalej? Tego jeszcze nie można przesądzić. Natomiast już widać scenariusz grecki, gdzie dwie partie przez lata spędzały czas przed wyborami na licytacji, kto da więcej. U opozycji już słychać tony, że trzeba przebić to, co obiecał PiS
– mówił w rozmowie z Aleksandrą Dziadykiewicz.
Ekonomista przekonywał , że błędne jest myślenie, iż pieniądze rozdane ludziom zwrócą się państwu dzięki wyższej konsumpcji
– Trzeba być bardzo głupim albo cynicznym, by wmówić sobie, że odzyskanie 1/5 tego, co się dało, spowoduje, że gospodarka będzie się miała świetnie –
ocenił proc. Orłowski.
W jego opinii, wydanie 40 mld zł – bo tyle mniej więcej mają kosztować obietnice Kaczyńskiego – nie spowoduje, że Polska szybko upadnie, jeszcze w tym roku. Jak tłumaczył ekonomista, rząd może znaleźć pieniądze potrzebne na spełnienie obietnic,
“stosując różne triki, na przykład doprowadzając do tego, żeby ZUS zaciągnął dług, a nie budżet”.
To może być jednak tylko początek problemów. Bo rozdawnictwo pieniędzy spowoduje, że kolejne grupy społeczne będą domagać się dodatkowych środków. –
Jeśli PiS kupi głosy i wygra wybory, to prawdopodobnie w kolejnej kadencji będzie krwawić.
Zaczną się kłopoty gospodarcze, będzie rosnąć inflacja, zaciąganie długów będzie coraz bardziej kosztowne. Trzeba będzie podwyższać podatki i robić rzeczy niepopularne. W tej chwili nikt się jednak z tym nie liczy
– podsumował prof. Witold Orłowski.